poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Ostatnie dni lipca

W piątek w centrum informacyjnym natrafiłam na grupę znajomych wolontariuszy robiących wywiad z Powstańcami. Sam wywiad był w trakcie, a w zasadzie w trakcie poszukiwania chętnych do jego udzielenia. Niestety w okolicy muzeum nie widziano Powstańców ;)

Sama natomiast udałam się na górę, mając nadzieję na szybkie załatwienie sprawy Kwesty, która od kilku dni już chodziła mi po głowie… niestety koordynatora akcji nie było, a kiedy przybył, był najbardziej poszukiwaną osobą w naszym Centrum. Pilne sprawy zostały załatwione od ręki,
ale moja oznaczona, jako mniej ważna musiała poczekać godzinę… W między czasie przygotowywaliśmy identyfikatory na kwestę, drukowanie i laminowanie szło dużo szybciej, gdy udało nam się odnaleźć w muzeum drugą działającą laminarkę – pierwsza poległa w boju. Z wielkim zdziwieniem odnalazłam również mój identyfikator kwestowy – choć wcale się do niej nie zgłaszałam.

Po godzinie, kiedy udało nam się ze wszystkim uporać, odnaleźć wszystkie identyfikatory
 i zaopatrzyć w puszki, razem z Anią i Marysią, udałyśmy się na Plac Krasińskich. Miała tam być Msza Św. dla Powstańców, po niej Apel Poległych i koncert „Czas Honoru”.  Podczas uroczystości nie było specjalnych zadań dla wolontariuszy, dlatego wmieszałyśmy się w niewielki tłum i po prostu uczestniczyłyśmy w spotkaniu. Na placu spotkałyśmy znanych nam Powstańców m in Pana Jerzego,
z którym dłużej porozmawiałyśmy o wszystkim. 



Po uroczystościach natomiast córka jednego Powstańca poprosiła nas o pomoc w zamówieniu taksówki dla jej Taty, nie znając do końca najbliższej okolicy, zamówiłyśmy z Anią jedną z nich ;) Kiedy Ania łapała nasza taksówkę przy Freta, ja zauważyłam niedaleko postój taksówek [Kilińskiego]  :P Zniecierpliwieni państwo postanowili nie czekać, a wsiąść do najbliższej. :D
Jak się udało nam zorientować Długa jest ulica jednokierunkową (a przynajmniej wtedy była), dlatego Ania specjalnie błagała policjanta, kierującego ruchem, aby wpuścił pod prąd nasz zamówiony pojazd. I kiedy nasza Taksówka podjechała Pan Powstaniec był gotowy do odjazdu, ale… w innej taksówce. Byłyśmy trochę przerażone tłumacząc kierowcy że jednak rezygnujemy, mimo wszystko pan był wyrozumiały i obyło się bez większych problemów :P

Po powrocie czekała mnie jeszcze tłumaczenie po angielsku "co tu się dzieje" i czemu "za barierkami są ludzie, a my tu" (to było przed koncertem) :P całkiem urocze :)

Razem z Marysią uczestniczyłyśmy na koniec w koncercie. Wyszłyśmy jednak w połowie. Jutro czekał nas kolejny i najważniejszy dzień obchodów. Miałyśy uczestniczyć w uroczystościach na Powązkach :)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz