Ze specjalną dedykacją dla Marcysi i Mai :)
Zimowisko ewidentnie kojarzy mi się z zapachem smecty, wodami leczniczymi przy dźwiękach fortepianu (szczawy wodorowęglanowo-sodowo-wapniowo-magnezowymi), pewnym
uroczym Smokiem i nocnymi pogaduchami z Małym Księciem. A wszytsko to w całkowitej wolnosci i zaufaniu do Boga :D
Na wyjeździe działo się oczywiście dużo więcej. :) Czterech dni bowiem nie sposób streścić w jednym zdaniu.
Niestety w miarę upływu czasu wykładniczo zapominam o rzeczach które mi się nie
udały i zaczynam wręcz koloryzować. Można powiedzieć że po nie całym roku
jestem gotowa się przyznać do całkiem udanego i zaplanowanego wyjazdu.
Ale chyba nie tym razem. To co zaplanowałam zupełnie nie
wyszło. Plany zmieniały się jak w kalejdoskopie. I ciągle traciłam grunt pod
nogami. Czas do wyjazdu wlókł się niesamowicie, pozostawiając złudzenie pewności
wyrobienia się ze wszystkim. Wszystko odwróciło się po pierwszym dniu. Czas
nagle przyspieszył, alternatywa zastępowała alternatywę, szkice ołówkiem znajdowałam
akwarelami w zapomnianym korytarzu, pokryte kurzem.
To czego nie widziałam lub widzieć nie chciałam, Rozsądna bolenie
uświadomiła mnie tuż po powrocie. Całkiem wyraźnie podkreśliła wszystko na
czerwono. Zupełnie jak na egzaminie.
Gdybym wiedziała jakie błędy mogę popełnić, zabezpieczyłabym się zawczasu, i odpowiednio
wszystko rozegrała.
Ale od początku:
Już na obozie udało nam się ustalić, że na zimowisko
jedziemy z naszym środowiskiem. Termin który wszak do końca nikomu nie pasował
został podany na początku października. Po różnych wewnętrznych sporach i
kłótniach, musiałam odpowiedzialnie podejść do sprawy. Oparłam się pokusie
odwołania zimowiska, i zrezygnowałam z wyjazdu na Taize planowanego chyba prawie
9 miesięcy… Zaczęłam wprowadzać Plan A, mimo ze nie do końca byłam do niego
przekonana.
I kiedy już to wszystko w pełni zaakceptowałam w pełnym zaufaniu że On wie co robi, dostałam prezent. od Niego :D Termin został zmieniony! i miejsce też.
I tu trzeba było wdrażać Plan B.
I kiedy już to wszystko w pełni zaakceptowałam w pełnym zaufaniu że On wie co robi, dostałam prezent. od Niego :D Termin został zmieniony! i miejsce też.
I tu trzeba było wdrażać Plan B.